Wypad w góry 31.08 - 4.09 - Witaj przygodo!
Dzień 0, wtorek
Wychodzę z pracy. Muszę jeszcze zahaczyć o kantor, aby wymienić walutę, bo może będę coś kupował za granicą. Po powrocie do domu musiałem spakować się na pięć dni w plecak od laptopa. Jest on całkiem pojemny, ale nigdy nie pakowałem się w niego na aż tyle czasu. Nie będę ukrywał, że było ciężko. Po wepchnięciu do niego ubrań, płaszcza przeciwdeszczowego, małego ręcznika, butelki wody i środków czystości niewiele miejsca pozostało. Udało mi się jeszcze zmieścić parę rybnych konserw, ale co ze śpiworem? Hmm… No cóż, potrzeba matką wynalazków – przyczepiłem go do plecaka za pomocą zabezpieczającej linki do laptopa. Jeszcze mapy! Zapomniałbym o nich, a bez tego lepiej się nie ruszać. Wszystko gotowe, a tak przynajmniej mi się wydaję. Pora spać, bo rano trzeba wcześnie wstać.Dzień 1, środa
5:30. Godzina dosyć wczesna, ale pewnie i tak odeśpię w autokarze. Śniadanie, sprawdzenie, czy wszystko wziąłem i wyjście z domu. Gdy znalazłem się na dworcu Łódź-Kaliska uświadomiłem sobie, że jednak czegoś zapomniałem – słuchawek. Co prawda nie zamierzałem ich jakoś zbytnio używać w górach, ale przydałyby się w drodze na miejsce docelowe. Na szczęście dostałem jakieś badziewie w kiosku za dychę. Bus z napisem Łódź-Świeradów Zdrój podjechał. Po umieszczeniu przeróżnych plecaków i toreb w bagażniku pojazdu ruszyliśmy w drogę.Jakaż to droga była przede mną? Zamierzałem przejść kawałkiem Głównego Szlaku Sudeckiego imienia Mieczysława Orłowicza wyruszając ze Świeradowa i idąc cały czas czerwonym szlakiem aż do Przełęczy Okraj. Co prawda wspomniany przeze mnie szlak tak naprawdę spod Schroniska Dom Śląski schodzi do Karpacza, ale ja zamierzałem pójść od tego miejsca dalej Drogą Przyjaźni Polsko-Czeskiej.
Autokar miał przyjechać na końcowy przystanek o 15:50 i był tam w okolicach właśnie tej godziny. Odpocząłem trochę, gdyż choroba lokomocyjna dała o sobie znać i po kilkunastu minutach ruszyłem w drogę. Tylko, w którą stronę mam iść? Tutaj niezbędna okazała się mapa. Bez niej nie udałoby mi się wejść na szlak, gdyż jego oznaczenie w Świeradowie jak i po wyjściu z miasta, już w górach było marne. Nieraz cofałem się i miałem wątpliwości którędy dalej powinienem iść. To samo tyczy się oznaczenia ulic. Mieszkam w Łodzi, więc jestem przyzwyczajony do tego, że na rogu każdego budynku czy też na każdym skrzyżowaniu ulic znajduje się tabliczka z informacją, po jakiej ulicy się poruszamy, a w Świeradowie? Tutaj tabliczkę damy, a tutaj nie damy. Wolna amerykanka.
Świeradów-Zdrój to miejscowość uzdrowiskowa głównie nastawiona na turystów, a raczej na ich portfele, co widać na każdym kroku. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest tu drożej niż w Karpaczu. Co do architektury, to nie widziałem wielu budynków, gdyż szedłem jedynie szlakiem i w jego okolicach czasami błądząc, ale nic poza Domem Zdrojowym nie przykuło mojej uwagi.
Gdy wreszcie wyszedłem z miasta, znalazłem się na dróżce w środku lasu prowadzącej lekko pod górę. Ach, to górskie powietrze! Zupełnie inne niż w miastach. Po drodze natknąłem się na punkt czerpania wody. Jej smak różnił się od zwykłej wody, którą, na co dzień przychodzi mi zaspokajać pragnienie.
Tymczasem idąc dalej szlak zaprowadził mnie… w bagno… Innej drogi nie było, a nogi do połowy łydki zatopiły się w brudnej wodzie :( W momencie tego zdarzenia byłem bardzo zdenerwowany, ale później zacząłem się z tego śmiać, gdyż przynajmniej było ciekawie. Nurtowała mnie tylko jedna kwestia: czy buty mi wyschną do jutra?
Dotarłem do schroniska na Stogu Izerskim. Były dwie rzeczy, o których marzyłem: zdjąć buty i umyć nogi. O ile z tym pierwszym nie było problemu, to z tym drugim już tak, gdyż… pod prysznicem nie było wody. Nie drogi czytelniku, tam nie brakuje słowa „ciepłej”. Po prostu nie było wody… Mimo tego, że byłem jedynym turystą w pokoju (i prawdopodobnie w całym schronisku również), to jednak ta wtopa trochę mnie zraziła do tego obiektu, aczkolwiek po godzinie dwudziestej usłyszałem plusk wody spod niezakręconego prysznica i mogłem się umyć w lodowatym strumieniu.
Przed pójściem spać obserwowałem jeszcze idealnie bezchmurne niebo, a po zmroku rozświetlony Świeradów. Czas spać. W końcu kolejnego dnia czeka mnie długa wędrówka :)
Stwierdziłem, że na koniec opisu każdego dnia umieszczę moje wydatki, aby każdy mógł zobaczyć ile mnie-więcej taki wyjazd może kosztować.
Opis wydatku | Cena |
Przejazd (studencki) Łódź-Świeradów | 41,60 zł |
Skorzystanie z toalety w Sieradzu | 2 zł |
Skorzystanie z toalety we Wrocławiu | 3 zł |
Batonik | 2,30 zł |
Nocleg na Stogu Izerskim | 35 zł |
Razem | 83,90 zł |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz