Wypad w góry 31.08 - 4.09 - Na szlaku

Dzień 2, czwartek

Obudziłem się około godziny ósmej i o takiej też godzinie zwykle wstawałem przez cały wyjazd, więc biorąc pod uwagę to, że kładłem się koło 22:00, to byłem wyspany i rześki. Pierwsze, co przyszło mi do głowy: czy buty wyschły? Pomysł z napakowaniem do nich papieru toaletowego, który pochłonął mnóstwo wilgoci był strzałem w dziesiątkę. Dla pewności jeszcze położyłem je na nasłonecznionym parapecie.



Po ogarnięciu się i zjedzeniu śniadania w postaci przedostatniej kanapki przygotowanej jeszcze w domu ruszyłem w dalszą drogę. Niebo znów było idealnie bezchmurne, więc nie mogłem narzekać na widoki. Tym bardziej, że szlak prowadzi całkiem ciekawą, lekko kamienistą ścieżynką wśród drzew.



Droga mnie nie zawiodła i mogłem zrobić to, co uwielbiam robić w górach – nazbierać trochę jagód! Górskie jagody są trochę większe od tych, które można zebrać w Łodzi w Lesie Łagiewnickim. Poza tym kto pogardzi darmowymi słodziutkimi jagódkami? :p



Po drodze spotkałem dwóch starszych panów w okolicy 65-70 lat. Jak przystało na kulturalnego turystę należało pozdrowić napotkanych podróżnych.
- Dzień dobry.
- Cześć!
Aha. Już widzę, że będą chcieli pogadać :) Ze standardowej gadki dowiedziałem się, że tych dwóch chce prawdopodobnie przejść cały Główny Szlak Sudecki, gdyż wyznali, że przed nimi jeszcze ponad 400 km. Zagadnąłem więc o pakowanie się na wyprawę, gdyż miałem lekkie problemy, aby spakować się na pięć dni, podczas gdy oni będą iść około dwóch tygodni. W odpowiedzi usłyszałem:
„Jak spakowałeś się w ten plecak na 5 dni, to i na miesiąc się spakujesz.”
Ogólnie całkiem pozytywni ludzie. Zwykle można takich poznać na szlaku po tym, że Cię pozdrowią lub odpowiedzą na pozdrowienie.



Przed Zwaliskiem zauważyłem, że z tego miejsca prowadzi na Halę Szrenicką zarówno szlak czerwony (przez Szklarską Porębę) jak i zielony i idąc każdym z nich doszedłbym do celu w podobnym czasie. W sumie nigdy nie szedłem zielonym na Halę, ale już wcześniej postanowiłem, że przejdę czerwonym szlakiem. Poza tym chciałem uzupełnić w mieście zapasy wody i kupić sobie parę bułek na drogę, oraz zjeść obiad w Szklarskiej. Może innym razem. Po paru krokach znów zobaczyłem idealnie bezchmurne niebo. Było tak nieskazitelnie lazurowe, że można się było w nim zakochać! W miastach raczej nie uświadczymy takich pięknych widoków.



Wreszcie doszedłem do Wysokiego Kamienia. Stąd było widać, że nad Izerami niebo jest bezchmurne, a nad Karkonoszami zaczęły kłębić się białe obłoczki. Jednak nie przeszkadzały one w obserwacji szczytu Szrenicy czy też radiostacji nad Śnieżnymi Kotłami, a jeden z widocznych szczytów nawet przypominał Śnieżkę :)



Zszedłem do miasta i gdy zobaczyłem znajome widoki, poczułem się jak w domu! Zawsze gdy jestem w Szklarskiej czuję, jakbym bym we właściwym miejscu :) Poszedłem do znajomej piekarni po prowiant, po drodze jeszcze do innego sklepu po wodę, a następnie do ulubionej knajpki na obiad – placek po węgiersku. Ceny w tej restauracji może nie są jakieś niskie, ale za to porcje są takie, że można się najeść do syta :)



Ruszyłem dalej. Kamienistym szlakiem doszedłem do Wodospadu Kamieńczyka. Ta droga zawsze wzbudzała we mnie obok zmęczenia radość. Odpocząłem przyglądając się falom spadającej wody, a przede mną został już tylko odcinek na Halę.



Przed wchodzeniem dalej trzeba uiścić opłatę za wejście na teren Karkonoskiego Parku Narodowego, ale buda człowieka pobierającego opłaty była zamknięta, więc pewnie zwinął się już jakiś czas temu, a ja miałem wejście za friko :)



Droga na Halę Szrenicką jak zwykle mnie zmęczyła, ale to jedno z moich ulubionych podejść. Przy okazji zachodzące słońce tworzyło piękną grę światła i cienia, dzięki czemu zdjęcia bardzo ładnie wyszły :)



Schronisko na Hali w porównaniu do Stogu Izerskiego to hotel. Wszystko ładnie wyremontowane, a z prysznica, jak się przed snem okazało leciała idealnie lekko ciepła woda :)



Nie pozostało mi nic innego jak zakończyć ten dzień w jakiś bardzo miły sposób: zasiąść przed schroniskiem z buteleczką chłodnego, czeskiego, ciemnego piwka :)

Opis wydatku Cena
Bułki (słodkie 2 szt. i z przedziałkiem 2 szt.) 4,20 zł
Woda 1,5 litra 1,99 zł
Obiad (placek po węgiersku i herbata z cytryną) 34 zł
Czeskie ciemne piwo 7 zł
Nocleg na Hali Szrenickiej 30 zł
Razem 77,19 zł


Dzień 3, piątek

Wstałem i uświadomiłem sobie, że dziś minie połowa wyjazdu. Przy dobrej zabawie czas szybko leci, nie ma co narzekać, trzeba zejść na śniadanie – jajecznicę na boczku :) Porcja jak na śniadanie akuratna, więc miałem siłę na dalszą wyprawę.



Przeszedłem obok schroniska na Szrenicy i wszedłem na drogę Przyjaźni Polsko-Czeskiej. Tutaj już aż do przełęczy Okraj, co jakiś czas widać słupki graniczne, a turyści idący tym szlakiem przekraczają granicę państw kilkadziesiąt razy często nawet o tym nie wiedząc.



Przeszedłem obok skał Trzy Świnki i Twarożnik, aż w końcu dotarłem do radiostacji nad Śnieżnymi Kotłami, która tak właściwie nazywa się Radiowo-Telewizyjnym Ośrodkiem Nadawczym Śnieżne Kotły. Nie wiem czy ja mam takiego pecha, czy tam może zawsze jest taki klimat, ale każdego razu, gdy tam jestem, to wiatr chce mi urwać głowę. Za to widoki na przepaść i ściany kotłów są przepiękne!



Przy okazji trochę zboczyłem ze szlaku w celu zobaczenia Wielkiego Szyszaka. Co prawda to, co ujrzałem na jego szczycie nie powala, ale przynajmniej zaspokoiłem swoją ciekawość, gdyż nigdy wcześniej tam nie wchodziłem.



Idę dalej. Pamiętam, że przed schroniskiem Odrodzenie i dwoma czeskimi budynkami były ruiny jakiejś konstrukcji, które swoją drogą bardzo ładnie wyglądały. Niestety teraz zastąpiła je budowa czeskiego obiektu. Nawet w środek gór wprowadzili sobie budowlanego żurawia…

Zdjęcie z 23.07.2014 Zdjęcie z 2.09.2016
Zaszedłem do schroniska Odrodzenie, w którym nigdy wcześniej nie byłem. Zamówiłem sobie naleśniki z jagodami (jagody w górach są wszędzie, nawet w posiłkach :)).  Cena za to danie nie była zbyt niska, ale strawa mile połechtała moje podniebienie, a jagody wysypywały się ze zwiniętego ciasta :)


Po przekroczeniu skał Słonecznik można zobaczyć Wielki Staw, który rzeczywiście jest wielki :) Z tego miejsca już wyraźnie widać szczyt Śnieżki, oraz budynki znajdujące się na jej szczycie. Kilkadziesiąt metrów za Wielkim Stawem widać Mały Staw, który był celem mojej dzisiejszej podróży.


Gdy w końcu znalazłem się przy schronisku Samotnia, mogłem podziwiać Mały Staw z bliska. Dwa słowa: jest piękny. Urocza okolica. Z Karpacza jest tu całkiem blisko, więc i w schronisku ceny są wyraźnie wysokie. Tym razem pokój, w którym nocowałem, musiałem dzielić z pięcioma innymi osobami, w tym z chrapiącym szwabem :( Niemniej jednak widok zachodzącego słońca nad polodowcowym jeziorem był tego wart :)

Opis wydatkuCena
Jajecznica na boczku8 zł
Naleśniki z jagodami13 zł
Woda 1,5 litra (Samotnia)7 zł
Czeskie piwo8 zł
Nocleg30 zł
Razem66 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Bez Nazwy , Blogger